Jedną z najpopularniejszych metod na odzyskiwanie swoich należności jest skorzystanie z usług firmy windykacyjnej. Metoda ta ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Z jednej strony – znam wielu przedsiębiorców, którzy z powodzeniem odzyskują pieniądze właśnie w ten sposób. Po przeciwnej stronie barykady stoją ludzie, którzy na firmach windykacyjnych delikatnie mówiąc się zawiedli. Z czego to wynika? Po czyjej stronie jest wina? Zapraszam do lektury!

W teorii wszystko wydaje się jasne – firma windykacyjna zarabia umówiony wcześniej procent od odzyskanej kwoty. Pozwolę sobie jednak w tym momencie przytoczyć historie kilku naszych klientów:

  1. Panie Jakubie! Zleciłem odzyskanie długu firmie xxxx. Od początku wmawiali mi, że zapłacę dopiero po odzyskaniu. Stwierdziłem więc, że spróbujemy. Później okazało się, że windykatorzy rozkładają ręce. Twierdzą, że polubownie nie da się tego odzyskać. Postanowiłem wtedy, że zrezygnuję z windykacji i oddam sprawę do sądu. Później okazało sie, że windykacja zaczęła ścigać mnie! Wystawili mi jakąś fakturę, z którą kompletnie się nie zgadzam! Przecież sami stwierdzili, że nie da się odzyskać tych pieniędzy! Nie zrobili dosłownie nic i jeszcze chcą za to kasę!
  2. Panie Jakubie! Trzy miesiące temu przekonano mnie do skorzystania z usług firmy xxxxxx. Pomyślałem – dlaczego nie? W końcu zapłacę prowizję dopiero po odzyskaniu długu. Okazało się jednak, że firma windykacyjna działała w sposób bardzo opieszały i nieudolny. Miesiąc później samemu dogadałem się z dłużnikiem. Podpisaliśmy ugodę, a dług jest spłacany w ratach. Jak okazało się później – dostałem do opłacenia fakturę z tytułu „sukcesu w postępowaniu windykacyjnym”. Z jakiej racji?! Przecież oni nie zrobili nic! To ja dogadałem się z dłużnikiem, a nie oni!
  3. Ja już nie mam siły! Zwróciłem się do nich po pomoc, a teraz domagają się pieniędzy ode mnie! Za co ja się pytam?! Ze 130tys. zł które miałem do odzyskania dłużnik spłacił niecałe 10tys. a ja dostałem fakturę prowizyjną liczoną od całości kwoty zobowiązania! Teraz muszę dopłacać do tego interesu!

Co łączy te trzy zdawałoby się odmienne historie? Dwie rzeczy. Po pierwsze nadmierne zaufanie jakim ci przedsiębiorcy obdarzyli reprezentantów firm windykacyjnych. Tego typu usługi bardzo często sprzedaje się telefonicznie. Pamiętajmy zatem, żeby ustalenia dokonane w rozmowie wysłane zostały również na maila. Mamy wtedy możliwość zweryfikowania czy pracownik firmy windykacyjnej powiedział nam prawdę, czy mówił dokładnie to co chcieliśmy usłyszeć. Drugą sprawą jest NIE CZYTANIE UMÓW! Wyżej wymienieni przedsiębiorcy mylnie założyli, że zapłacą prowizję dopiero po odzyskaniu należności. Prawda jest jednak taka, że umowy zawierane z wszelkiej maści windykacjami są obwarowane wieloma „kruczkami” korzystnymi (a jakże!) dla zleceniobiorcy. Kary umowne w przypadku zakończenia zlecenia windykacyjnego przez klienta są stosowane bardzo często. Podobnie często widuję zapis mówiący o tym, że każde rozliczenie z dłużnikiem w okresie (załóżmy) 90 dni od zlecenia przez klienta sprawy jest podstawą do wystawienia klientowi faktury. Jest to możliwe nawet jeśli firma windykacyjna nie zrobiła w tej sprawie nic!

Umowy należy czytać! Szczególnie tego typu umowy. Rozumiem, że często brakuje czasu. Rozumiem, że macie wiele innych obowiązków. Rozumiem także, że co innego było Wam mówione przez telefon. Czas jednak spojrzeć prawdzie w oczy. Zdecydowana większość negatywnych opinii na temat firm windykacyjnych wynika z tego, że klient nie doczytał, bądź nie zrozumiał umowy którą zawarł.

Oczywiście zdaję sobie również sprawę z istnienia drugiej strony medalu. Często zdarza się, że pracownicy firm windykacyjnych działają w sposób mocno nieetyczny (np. celowo namawiając klienta, żeby to on zakończył windykację przed czasem, aby była podstawa do naliczenia kary umownej). Trzeba sobie jednak odpowiedzieć na jedno bardzo ważne pytanie. Komu tak naprawdę powinno zależeć na Twoim własnym interesie? Tobie? Czy może pracownikowi windykacji….

No właśnie….

Źródło zdjęcia: pixabay

Open Facebook