Mikrofirma jednoosobowa, średni przedsiębiorca zatrudniający do dziesięciu osób, duża spółka prawa handlowego. Co łączy te trzy, wydawałoby się zupełnie różne podmioty? Oprócz obowiązku opłacania  składek, podatków i uciążliwych regulacji prawnych jest jeszcze jedna rzecz, która spędza sen z powiek większości przedsiębiorców – problem z wyegzekwowaniem należności od kontrahentów.

Nazywam się Jakub Wawer. W szeroko pojętym środowisku „dłużników” obracam się już wiele lat. Poznałem wielu przedsiębiorców, którzy wskutek nietrafionej decyzji biznesowej stracili swoje życiowe oszczędności. Niektórzy mocno przez to podupadli na zdrowiu. W serii moich wpisów na tym blogu chcę poruszyć temat, o którym napisano już wiele. Pewnie w duchu myślisz sobie, że to kolejna reklama jakiejś firmy windykacyjnej, która w cudowny sposób odzyska Twoje pieniądze. Nic bardziej mylnego. Chcę podejść do sprawy w mocno niekonwencjonalny sposób i podzielić się z Tobą wiedzą o jakiej nie przeczytasz nigdzie indziej. Pokażę Ci możliwości odzyskania pieniędzy, pokaże Ci w jaki sposób minimalizować ryzyko wtopy, pokażę Ci nawet dlaczego w Polsce na płatność czeka się średnio aż 57 dni, podczas gdy na zachodzie – 17. Zacznę jednak od odpowiedzi na wydawałoby się banalne pytanie – dlaczego Twój klient nie płaci?

Przyjeżdża on. Srebrny Mercedes S-klasy. Otwierają się drzwi. Z samochodu wychodzi dobrze ubrany, zadbany i na pierwszy rzut oka konkretny facet. Ten to ma pieniądze – myślisz sobie w duchu i już wyobrażasz sobie letnie wakacje z rodziną za zysk z transakcji. Dobijacie targu. Wystawiasz fakturę z odroczonym terminem płatności. Przychodzi dzień zapłaty, a Ty siadasz wygodnie przed komputerem sprawdzić czy kasa się zgadza. Na pewno każdy z Was wie jak wygląda to uczucie niepewności. Jeśli tych pieniędzy nie będzie to nie tylko nie zabiorę rodziny na wakacje, ale sam nie będę miał z czego zapłacić Wieśkowi. Tak, Wiesiek mi nie odpuści, już ostatnim razem groził mi sądem – myślisz sobie, jednocześnie logując się do bankowości elektronicznej. Internet chodzi dziś niezwykle wolno, jakieś problemy na łączach. Każda sekunda oczekiwania dłuży się niemiłosiernie, aż w końcu Twoim oczom ukazuje się stan Twojego konta. Nie ma. Nie zapłacił, do ciężkiej cholery! Krzyczysz sam do siebie, starając się jednocześnie nie okazywać swojego zdenerwowania pracownikom. Nie chcesz przecież, żeby Twoje problemy przechodziły na nich, a co gorsza na Twoją rodzinę. Jesteś z tym wszystkim sam. Znasz to? Ile razy już przez to przechodziłeś? Zanim odpowiem Ci na pytanie jak odzyskać Twoje pieniądze, oraz jak można się przed takimi sytuacjami ustrzec – zastanówmy się DLACZEGO tych pieniędzy nie masz na koncie.

Możliwości jest kilka. Z wieloletnich obserwacji jestem w stanie podzielić „niepłacących” na 3 grupy:

  1. Nie płacę, bo nie muszę.
  2. Nie płacę, bo nie mam.
  3. Nie płacę, bo jestem złodziejem.

 

NIE PŁACĘ, BO NIE MUSZĘ. To wbrew pozorom najliczniejsza grupa (około 70%). Rynkowi gracze, cwaniaki, z reguły dobrze zabezpieczeni pod względem prawnym. Wiem, że Cię to zaboli (rozmawiamy w końcu o Twoim dłużniku), ale to osoby „mające łeb na karku i jaja ze stali”, z reguły bardzo inteligentne. Nie płaci, bo po prostu nie musi. To jest bolesna prawda, której trzeba spojrzeć w oczy. No bo pomyśl sobie, drogi czytelniku, jakie konsekwencje ponosi Twój dłużnik z tytułu nieuregulowania płatności? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że on te pieniądze ma. Po prostu Ty musisz je „zarobić po raz drugi”. Dlaczego tak się dzieje? Dłużnik liczy, że najzwyczajniej w świecie odpuścisz. Sprawy sądowe potrafią się ciągnąć miesiącami i w dodatku to Ty musisz zapłacić za nie z góry. Panie Jakubie, ja już machnąłem na to ręką – powiedział mi kiedyś przedsiębiorca o dłużniku, który z powodzeniem dalej prowadzi swój interes. Dłużnik będzie Ci mówił, że nie ma pieniędzy i będzie liczył, że w to uwierzysz. Będzie dążył do tego, żebyś zdecydował: Nie będę już inwestował w tą sprawę, bo i tak nic nie odzyskam.
W najlepszym wypadku odzyskasz te pieniądze grubo po terminie. W międzyczasie nasłuchasz się jego tłumaczeń w stylu: ja też czekam na przelew od kontrahenta, trochę cierpliwości! Albo: księgowa jest na urlopie, ale jak tylko wróci to puści przelew! Przypłacisz to ogromnym stresem, oraz zmarnowanym czasem. Połowę swojego wolnego czasu spędzisz na pracy windykatora.
W najgorszym wypadku po upływie dwóch lat spiszesz te pieniądze na straty.

NIE PŁACĘ, BO NIE MAM. Zdawałoby się, że każdy narzeka na brak pieniędzy. Zawsze jest ich za mało. Ale czy Twój klient naprawdę nie ma tych dziesięciu tysięcy złotych? Czy jest po prostu cwaniakiem, o których mowa była wyżej? Według moich doświadczeń, najczęstszym tłumaczeniem braku zapłaty przez dłużnika jest po prostu brak środków. Niestety w większości przypadków takie tłumaczenie to zwyczajne kłamstwo. Jedynie 25% wszystkich dłużników to tacy, którzy faktycznie nie mają z czego zapłacić. Najprostszym sposobem na rozróżnienie „biedaka” od „gracza” jest zaproponowanie dłużnikowi możliwości spłaty zobowiązania w niskich ratach. Ludzka natura jest tak skonstruowana, że jeśli ktoś tych pieniędzy faktycznie w danym momencie nie ma – pójdzie na taką ugodę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że o problemach finansowych swojego kontrahenta dowiadujesz się najczęściej w dniu terminu płatności Twojej faktury…

NIE PŁACĘ, BO JESTEM ZŁODZIEJEM. Czy tutaj trzeba coś dodawać? Całe szczęście, że ta grupa to jedynie 5% wszystkich dłużników. Złodziej nawet nie będzie się bawił w próbę wytłumaczenia się przed Tobą. On po prostu nie odbierze od Ciebie telefonu. Co więcej – nawet nie łudź się, że zastaniesz go pod firmowym adresem. Nie masz czego szukać także w Internecie – jedyne co znajdziesz to jego długi wystawione na giełdach wierzytelności; opinie wściekłych byłych pracowników, którym nie zapłacił wynagrodzenia; oraz Twoich kolegów przedsiębiorców, którzy też wtopili pieniądze. Twój dłużnik najprawdopodobniej nakradł się już na tyle, że siedzi sobie teraz gdzieś za granicą, żyjąc za Twoją kasę.

W następnym wpisie pokażę Ci w jaki sposób możesz odzyskać pieniądze w tym kraju. Wbrew pozorom nie jesteś bezbronny w tej nierównej walce. Są sposoby, których dłużnicy ciągle się boją. Sposoby te różnią się w zależności od tego, do której z wyżej wymienionych grup zalicza się akurat Twój dłużnik. Oczywiście na zadeklarowanych złodzieji nic już nie poradzimy i nie będę Ci tu mydlił oczu, ale tych złodzieji jest zaledwie 5%. Trzeba również pamiętać, że żaden ze sposobów nie da Ci stuprocentowej gwarancji sukcesu. Od czegoś jednak trzeba zacząć, prawda?

Open Facebook