W poprzednim wpisie podzieliłem nierzetelnych kontrahentów na trzy główne grupy:
- Nie płacę bo nie muszę,
- Nie płacę bo nie mam,
- Nie płacę bo jestem złodziejem.
Dzisiejszy wpis zaczniemy niejako od końca, ponieważ zajmiemy się tą ostatnią grupą. „Złodzieje” – bo tak będę ich nazywał, są ludźmi od których odzyskanie jakichkolwiek należności graniczy z cudem. Nie oznacza to jednak, że jest to niemożliwe, bądź co bądź cuda się w życiu zdarzają. Na Twoim miejscu radziłbym jednak nie popadać w hurra optymizm, kiedy jakaś kancelaria, lub firma windykacyjna stwierdzi, że z łatwością odzyska dla Ciebie pieniądze .
Co można w takim razie zrobić? Zacznijmy od podstaw. Kim jest „złodziej”? Złodziej jest osobą, która już od samego początku wie, że nie zapłaci Ci za wykonaną usługę/sprzedany towar. Istnieje kilka możliwości na rozpoznanie takiego człowieka.
Przede wszystkim „złodziej” nie będzie się targował. Chyba każdy, kto w swoim życiu coś sprzedawał zauważył, że kupujący z reguły próbuje ugrać coś dla siebie. Narzeka na cenę, negocjuje, rozmawia. Złodziej z reguły od razu zgadza się na Twoją pierwszą propozycję. Bardzo łatwo mówi sakramentalne „tak”. Wynika to z prostego powodu – on już od samego początku wie, że Ci nie zapłaci. Nie boli go cena, ponieważ nigdy nie dokona płatności. Jeżeli ktoś bardzo łatwo przystaje na Twoją pierwszą propozycję to możliwości są dwie. Albo masz do czynienia z podręcznikowym oszustem, albo Twoja oferta należała do grupy tych „nie do odrzucenia”.
Zdaję sobie sprawę, że czytając powyższy akapit mogłeś poczuć się zdenerwowany. Wcale Ci się nie dziwię! Jeśli tu trafiłeś to najprawdopodobniej jesteś przedsiębiorcą, a każdy przedsiębiorca zdaje sobie sprawę z jakości oferowanych przez niego dóbr/usług. Pewnie myślisz sobie coś w stylu „moje produkty są na tyle dobre, że klienci się ze mną nie targują”. Pamiętaj – nie życzę Ci źle. Nie wątpię w jakość Twoich produktów. Chciałbym jedynie, żeby po lekturze tego bloga odruchowo zapalała Ci się w głowie ostrzegawcza lampka ilekroć ktoś zachowa się właśnie w ten sposób. Nie twierdzę, żeby takiego klienta od razu skreślać, może po prostu idealnie wpasowałeś się w jego potrzeby. Chciałbym jedynie żebyś wiedział jak się w takiej sytuacji zachować.
Zacznę od najbardziej oczywistej opcji. Internet jest niesamowitą skarbnicą wiedzy. Wystarczy, że „wygooglujesz” nazwę firmy z którą chcesz zrobić interes i Twoim oczom ukażą się cenne informacje. Nie musisz nawet znać NIPu kontrahenta. Wystarczy nazwa, a czasami nawet imię i nazwisko właściciela. „Normalny” przedsiębiorca dba o dobre imię swojej firmy, stąd też jeśli pierwszym wynikiem w Google będzie informacja o możliwości kupna jej długu to jest to już bardzo poważne ostrzeżenie. W takim przypadku najlepiej dmuchać na zimne i conajmniej skontaktować się z wierzycielem, aby poznać jego wersję wydarzeń. Mówią, że dobrze jest uczyć się na błędach, a najlepiej na cudzych.
Oprócz sprawdzenia firmy w Internecie polecam zainwestować w możliwość wglądu do Biur Informacji Gospodarczej (dalej: BIG). Znajdziesz tam informacje o potwierdzonych zobowiązaniach weryfikowanego podmiotu. Jednym kliknięciem myszy poznasz nazwy wierzycieli, kwoty i tytuły zobowiązań, oraz ilość dni które minęły od terminu płatności. Dane z BIGów z reguły są wiarygodne, stąd też stanowią nieocenioną pomoc przy ocenie ryzyka.
Warto również poprosić o pomoc wywiadownie gospodarcze. Tego typu firmy oferują m.in. dostęp do danych typu:
- Ilość zatrudnionych osób,
- Powiązania z innymi podmiotami na rynku,
- Rachunek zysków i strat (w przypadku spółek prawa handlowego).
Z doświadczenia wiem, że wiedza o tym, że Twój potencjalny kontrahent działa w pięciu innych firmach, z czego trzy z nich są w stanie upadłości nie daje nadziei na pozytywną relację biznesową. Podobnie wygląda sytuacja jeżeli sprawdzany podmiot jest na rynku od pięciu lat i jeszcze nigdy nie odnotował zysku. Weryfikując podmiot za pomocą wywiadowni gospodarczej możesz z dużym prawdopodobieństwem ocenić ryzyko wynikające z transakcji.
Tym sposobem nieuchronnie zbliżamy się do podsumowania tego wpisu. Bardzo możliwe, że myślisz sobie coś w stylu: chwila chwila, jak zatem odzyskać moją kasę od tego rodzaju dłużnika?! W końcu po to właśnie tu wszedłem! Moja odpowiedź jest bardzo prosta. Jeżeli zadzwonisz do mnie drogi czytelniku, a podczas rozmowy okaże się, że trafiłeś na typowego oszusta – NIE BĘDĘ CI MYDLIŁ OCZU. Najprawdopodobniej nigdy tych pieniędzy nie odzyskasz. Nie chcę narażać Cię na dodatkowe koszty. Wystarczy, że zrobił to już dłużnik. Oczywiście możesz zlecić mi sprawę, ale skuteczność odzyskiwania będzie raczej znikoma. Mam jednak nadzieję, że pokazałem Ci kilka łatwych sposobów na rozpoznanie potencjalnego oszusta zanim dojdzie między Wami do transakcji. Z doświadczenia wiem, że wszystkie zaprezentowane wyżej metody są dużo tańsze (niektóre nawet darmowe!) niż walka o odzyskanie należności, która na domiar złego i tak skazana jest na porażkę.
Dziękuję za uwagę i do zobaczenia niebawem.
Źródło zdjęcia: pixabay
OSTATNIE KOMENTARZE